Relacja z zamieszkiwania
Dawno, dawno temu...
...ostatni raz tu zaglądaliśmy.
Brakowało nam czasu na wszystko, do tego słabe łącze, ale nie będziemy się usprawiedliwiać, nie o to chodzi.
Kilka najważniejszych wiadomości:
- ZAMIESZKALIŚMY W NASZYM TYMKU!!!!!!!!!!
W styczniu br., jak poskładaliśmy nasze fantastyczne łóżko z IKEA. Musieliśmy sprawdzić, czy jest wygodnie i w ten oto sposób, zamieszkaliśmy w naszym domu - tak trochę spontanicznie wyszło. Następnego dnia zaczęliśmy zwozić rzeczy i tak zwozimy je po trochę do dziś (i pewnie jeszcze chwilę to potrwa). Na chwilę obecną zajęliśmy parter, poddasze zostawiliśmy do powolnego wykańczania.
- Jak się wprowadziliśmy, to też się zameldowaliśmy (a co?)
Najpierw musieliśmy wystąpić o nadanie numeru domu (swoją drogą można to było zrobić zaczynając budowę, więc już jakiś czas temu). Ze względu na brak odbioru potrzebowaliśmy zaświadczenie od kierownika budowy, że budynek nadaje się do zamieszkania. I tym sposobem pod koniec lutego udało nam się zameldować.
- Jak się zameldowaliśmy, to mogliśmy podpisać umowę na dostawę prądu.
Oczywiście takiego normalnego, domowego prądu, w normalnej cenie. Dokonaliśmy tego w pierwszym wolnym terminie, tzn. w dniu zameldowania
Pierwsze wrażenia z mieszkania w domu, to przede wszystkim emocje, a właściwie tylko niewiarygodna euforia. W pierwszych dniach w domu było kompletna była jedynie kuchnia, w sypialni znajdowało się tylko łóżko, a w salonie telewizor, malutki stolik i koc, żeby nie siedzieć na gołej podłodze. Później wstawiliśmy dwa fotele plażowe .
Zamówiliśmy firanki, kanapę, stół i krzesła. „Pan domu” krzątał się przy piecu i próbował go wyregulować, Pani domu powoli zaczynała się przyzwyczajać do swojej nowej kuchni, a jaką radość mieli z machania mopem - niewiarygodne.
Tak oto minęły nam pierwsze cudowne dni w naszym tymeczku.
Jednym z argumentów, aby zamieszkać na stałe w naszym nowym domku, był fakt, że będąc na miejscu, łatwiej będzie się nam zebrać do pracy przy wykończeniu i z wieczora nie będziemy musieli wracać do mieszkania. I jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, przez pierwszy miesiąc nie zrobiliśmy praktycznie nic.
Jakiś czas temu poważnie wzięliśmy się za wykończanie poddasza. Nareszcie płyty przykryły nasze ocieplenie, przestrzeń na piętrze nabrała nowego wymiaru, robi się fantastycznie. Tylko teraz trochę się kurzy, bo spoinują nam te płyty – nakładają gips, wycierają i znowu nakładają. Ech, nawet sprzątać się nie chce, posprzątamy jak skończą, póki co tylko ogarniamy.
Zrobiliśmy ogródek, w którym zaczynają rosnąć warzywka: Ogóreczki, pomidorki, marchewka, pietruszka, sałata, rzodkiewka, cukinia i takie tam. Jeden kącik działeczki zagospodarowany. Powolutku pojawiają się pierwsze drzewka ozdobne. Przed domem zasadzamy nowe nabytki: bukszpany, krzewuszka z różowymi kwiatkami, biały bez i biała róża – myśleliśmy, że nic już z niej nie będzie, bo sterczały z niej tylko suche badyle, a tu nagle między tymi patykami z ziemi wyrosły zielone listki – tak się cieszę.
Za domem przy płocie posadziliśmy piękne fioletowe berberysy, różyczkę drobnokwiatową i jeszcze jeden krzaczek , którego nazwy nie znam, ale kwitnie na biało. Powolutku wyrównujemy przekopujemy i wyrównujemy teren, kaska się skończyła więc bardzo dużo robimy sami.
Ostatnio zastanawiam się na meblami ogrodowymi, może sami coś zrobimy. Mamy mnóstwo drzewa, olbrzymie ścinki z więźby, palety, deski, parę stempli, muszę pogłówkować, może uda mi się zaprojektować, a później wykonać coś ciekawego. Myślę, żeby zrobić taki stół, żeby można było odkręcić nogi, albo złożyć, żeby zimową porą nie było problemu z ich przechowywaniem.
Na dzisiaj tyle, może uda mi się za jakiś czas wrzucić kilka fotek.